W mojej ocenie masowe tworzenie podstron pod miasta z identycznym tekstem i jedynie zmienioną lokalizacją to ryzykowna strategia, która w dłuższej perspektywie może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Google od dawna jasno komunikuje, że doorway pages (czyli strony stworzone wyłącznie po to, aby pozycjonować się na konkretne frazy lokalne, bez realnej wartości dodanej) są niezgodne z wytycznymi i mogą skutkować wyindeksowaniem.
Zamiast iść w kierunku niskiej jakości skalowania, lepszym podejściem będzie:
Stworzenie unikalnych treści dla wybranych miast – nie tylko przez zmianę nazwy miejscowości, ale przez dodanie np. case study z danego regionu, specyficznych problemów klientów z danego obszaru, lokalnych zdjęć, opinii, itp.
Rozwijanie sekcji realizacji / portfolio, gdzie każdy wpis można naturalnie zoptymalizować pod daną lokalizację – to świetny sposób na lokalne SEO z zachowaniem autentyczności i bez ryzyka duplicate contentu.
Stworzenie mocnej strony głównej + ofertowej, która łapie główne i długie ogony w ujęciu ogólnopolskim, a dopiero na dalszym planie – rozsądnie rozbudowane strony lokalne, jeśli faktycznie wspierają działania sprzedażowe czy komunikacyjne (np. osobne zespoły, placówki, realizacje, oddziały, itp.).
Nie chodzi o to, by nie pozycjonować się lokalnie – wręcz przeciwnie – ale trzeba to robić z głową. Jeśli dla 20 miast tekst różni się wyłącznie nazwą lokalizacji, to ani użytkownik, ani Google nie mają z tego realnej wartości. A takie strony działają tylko do czasu.
Dobrze ujęte zostało wyżej, że wielu graczy działa z „lufą przy skroni”. Dziś są w TOP3, jutro mogą zniknąć z wyników – i bez ostrzeżenia.