Można się jedynie domyślać, że chodzi o zakotwiczenie w treści linka, którego trzeba odnaleźć sobie w google, poprzez wpisanie jakichś słów kluczowych, naprowadzających na adres strony, oferującej jakiś produkt. W początku drugiego wersu, jeśli autor nie ma problemów z błędami gramatycznymi czy składnią przy konstruowaniu zdań, ewidentnie czegoś brakuje, w stylu "W razie, gdy adres (...)". Idąc tym tropem, można doszukać się tam sugestii głębszego przeczesania wyników wyszukiwarki bądź informacji o prawdopodobieństwie, iż dany adres nie istnieje/nie jest aktywny, np. z racji przebudowy strony. Wówczas należy uznać ten bliżej niedookreślony wymóg w zleceniu za całkowicie niebyły i przejść do porządku dziennego. Rozumiem też, że "klient" jest w tym przypadku pośrednikiem (np. agencją SEO), który ten fragment zlecenia zamierza zrealizować Twoimi rękami, "wstydząc" się zapytać u źródła, czyli faktycznego zleceniodawcy.