Roger... zawsze, jak to już wielokrotnie - nawet tutaj - powtarzałem Może zatem nadrobisz stratę (choć pewnie już wielokrotnie odpokutowałeś) i wybierzemy się razem na sierpniowy spektakl Watersa w PL?
ja będę tam na pewno i to zapewne nie sam
Dla tych, co nigdy nie mieli okazji zobaczyć widowiska, jakie zapewnia Roger Waters: zapewniam, że będzie to jedno z największych przeżyć artystycznych, jakie kiedykolwiek mieliście szanse zobaczyć: Roger jest po prostu pozytywnie walnięty i jego show jest zupełnym performance: dźwięk, obraz, światło, nagłośnienie, efekty specjalne no i przede wszystkim muzyka z samego nieba...
Na gitarze - pod obrazkiem - macie Vana Morrisona: kolejny z bogów gryfu... albo z Bogów gryfu: bo to Bóg przez duże B.
Qrcze, nadal oglądając właśnie ten koncert z Berlina mam łzy w oczach... Polska telewizja puściła to w nocy... Pamiętam jak dzisiaj: miałem dreszcze, kiedy mur się walił... Cóż nikt z nas wtedy nie był pewien, czy to już wolność...? nikt z nas tak naprawdę nie wiedział, czym jest wolność... A oni wszyscy śpiewali wtedy dla nas... dla ludzi z drugiej strony muru, który właśnie runął.
Echhh... do dzisiaj ryczę jak bóbr (nawet kiedy to piszę). Kto nie żył wtedy, nie ma nawet szansy zrozumieć poziomu uniesienia, jaki wówczas był we wszystkich sercach "wschodnich" Europejczyków.
Bóg wówczas dla nas zmartwychwstał, a Waters postanowił to pokazać - wraz z największymi ówczesnymi gwiazdami sceny... Szokujące i niepowtarzalne wydarzenie
z tego samego koncertu Sinead (ależ ja mam pojemne serce: ją przecież też ubóstwiam):
https://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&v=jNwXFnqBzHg&NR=1
widzisz, Nikonem, co narobiłeś... wszyscy moi znajomi wiedzą, że Pink Floydami się mnie nie prowokuje a mnie teraz żona nie oderwie od YT do czasu wysłuchania po raz... qrcze, nie mam pojęcia który... całego koncertu z DVD. Wam również życzę miłego słuchania i cudownej soboty