Nie jestem specjalistą, ale w mojej ocenie problem generalnie (nie tylko w kwestii polityki i wojen) polega na tym, że ludzie dają się mentalnie uwodzić psychopatom, ich urokowi osobistemu i sile, której można by się z łatwością oprzeć jednocząc się nawet tylko w kilka osób. Jednak przeciętny człowiek widzi tylko czubek własnego nosa i nie patrzy perspektywicznie. Dlaczego np. atrakcyjnym kobietom i przystojnym mężczyznom jest w życiu łatwiej nawet w sytuacjach, gdy z góry randka nie wchodzi w grę, że okoliczności ku temu nie sprzyjają itp.? Tym bardziej, gdy są wyszczekani do tego. Trzeba myśleć. Wartość człowieka nie jest skorelowana z jego urodą i wygadaniem. Nie jestem tu zawistny, bo choć mam już swoje lata, to kobietom się podobam, generalnie. Dlaczego medialny, dowcipny człowiek prędzej coś załatwi w instytucji niż niemedialny i mniej wygadany? A takie atrakcyjne wizualnie i towarzysko  typy i typiary często są rozpasanymi psycholami, intrygantami, z parciem do dominacji.